Wyszłam za mąż dość późno – miałam 36 lat. On ma 39 lat. Nie powiem, że bardzo chciałam się żenić. Raczej mi było wszystko jedno. Pierwszą rozmowę o małżeństwie zainicjował mój mąż. Może myślał, że będę mu rodzić dzieci i będę wzorową gospodynią domową. Ale już w czasie zalotów powiedziałam mu, że nie widzę siebie w roli matki. Nie jestem młodą dziewczyną, mam swoją karierę, którą poświęciłam całemu życiu. Nie miałam zamiaru rezygnować i zmieniać wszystkiego.
Pierwsze dwa lata naszego życia były niemal idealne. Nawet się do siebie nie tarasowaliśmy. Powstało początkowo uczucie, że znalazłam tę właściwą drugą połowę, która mnie uzupełnia i czyni lepszą.
To jedno, kiedy masz 18 lat, a zupełnie inne, kiedy masz 36… Na wiele rzeczy patrzysz zupełnie inaczej.
I nie wiem, co się stało z mężem… Nie mogę znaleźć wyjaśnienia. Może przestał mnie kochać, a może po prostu przez te lata się nawarstwiło.
Ale teraz mamy prawie codziennie skandale i kłótnie. Ostatni miesiąc nawet specjalnie zaczęłam dłużej zostawać w pracy, żeby nie iść do domu i nie kłócić się.
I kłócimy się przez jakieś bzdury. On ciągle znajduje powód – albo nie pozmywałam po sobie lustra w łazience, albo źle zaparkowałam samochód… No powiedz normalnie, ale nie – od razu trzeba jeszcze coś przypomnieć i wtedy on tak się nakręca, że nie da się go zatrzymać.
W takich chwilach mam ochotę wyrzucić go z domu i powiedzieć, że chcę rozwodu. Nie wiem, co mnie powstrzymuje. Może naprawdę nie chcę się rozwodzić. Ale jeśli tak pójdzie dalej – po prostu nie będę miała innego wyjścia.
Może mąż jest zły na mnie, że nie chcę mu rodzić dzieci? Na samym początku ostrzegłam go o tym.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.